TELEFON i FAX DO NASZEJ KSIĘGARNI
227580359 (+48227580359)

Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Najświętszej Mayi Panny Częstochowskiej

Wysyłka 2 dni robocze
Cena 23,00
Twitter LinkedIn Wykop Facebook
Krótki fragment z książki Siła rodzicielskiej miłości

Rok 1598. Córeczka Macieja i Jadwigi Klimczaków, mieszkających w Kazimierzu, Ewa właśnie skończyła dwa latka. Była ich całym szczęściem i dumą. Kochali to jedyne dziecko i dbali, aby niczego mu nie brakowało. Pewnego dnia, piastunka opiekująca się Ewunią, posadziła ją na oknie, Dziewczynka, zachwycona widokiem podskakiwała radośnie. W pewnym momencie, opiekunka odsunęła się od okna a dziewczynka straciła równowagę i spadła. Przerażona niańka zbiegła na dół. Niestety, Ewunia nie żyła. Ból, żal, rozpacz, gniew zapanowały w domu Klimczaków. Ubrano dziecko w białą suknię, na głowę włożono mirtowy wianek, w rączki włożono obrazek Częstochowskiej Maryi. Właśnie zwrócone na oblicze Matki Jasnogórskiej spojrzenie zrozpaczonej Jadwigi skierowało jej myśli i modlitwy do Boga. Przypomniała sobie o cudach, których doświadczali ludzie za sprawą żarliwych próśb kierowanych do Pana za pośrednictwem Matki Bożej z Jasnej Góry. Bez namysłu kładą rodzice małą, białą, otwartą trumienkę na wóz i wiozą do Częstochowy. Mijają trzy dni. Gorąca wiara, żarliwa modlitwa nie opuszcza zbolałych rodziców. „Serca ich w nieustannej modlitwie wzniesione do Maryi, płoną tak silną miłością i ufnością ku Niej, że niepodobna, aby ta Najlitościwsza Pani, wysłuchując tyle próśb, nie wysłuchała i ich, nieszczęśliwych”. W połowie drogi do Częstochowy, czwartego dnia podróży, stał się cud! Dziewczynka poruszyła się i otworzyła oczy, powstała żywa i zdrowa. Matka Boża nagrodziła ogromną wiarę małżonków Klimczaków! Nie zawrócili z drogi, dojechali na Jasną Górę, złożyli Częstochowskiej Matce podziękę i ofiarę, dając świadectwo tego, co się wydarzyło. Ojcowie Paulini spisali cud wskrzeszenia, artysta uwiecznił go na fresku w bazylice (zwanej również Wielkim Kościołem) - Matka Boska wskrzesza umarłych. /.../

Lubliniecka tragedia.

Jest rok 1540. Pięć mil od Częstochowy, miasto Lubliniec. Rzeźnik Marcin Lanio prowadzi spokojne i bogobojne życie wraz z żoną Małgorzatą oraz dwójką synów: czteroletnim Piotrem i dwuletnim Kazimierzem. Codzienny poranek – rzeźnik wychodzi z czeladnikiem, tego dnia idą po zakupy. Żona szykuje się do pieczenia chleba. Nie ma zakwasu, musi iść do sąsiadki pożyczyć, choć odrobinę. Synowie zostają sami w domu. Piotruś, chcąc naśladować swego ojca, którego często widział, jak bije cielęta czy barany, sprawdza, jak to się robi na swoim małym, śpiącym w kolebce braciszku. Widząc krew zalewającą brata zrozumiał, że stało się coś strasznego. Obawiając się kary, chowa się w otwartym piecu, gdzie suszy się drzewo przygotowane do pieczenia chleba. Wraca matka. Spokój w domu utwierdza ją w przekonaniu, że dzieci śpią. Szybko rozpala w piecu. Nagle ciszę rozdziera okropny krzyk. Dobiega z pieca. Matka zagląda, przerażona, wyciąga syna. Za późno. Chłopiec umiera zaduszony dymem z rozpalonego drzewa. Matka biegnie do kołyski. Widok zakrwawionego Kazia doprowadza ją do obłędu. Zachowuje się i wygląda, jakby straciła zmysły. Wraca mąż. Widzi trupy dzieci, obłąkaną żonę. Porażony ogromem tragedii, pewny jej winy, zabija żonę siekierą. Po chwili przychodzi opamiętanie. Do Marcina dociera, co zrobił. Pobożna sąsiadka radzi mu szukać pomocy u Boga za wstawiennictwem Matki Jasnogórskiej. Marcin zaprzęga konie, kładzie na wóz trupy swoich dzieci i żony. Przeżegnawszy się rusza w stronę Częstochowy. Mijani ludzie patrzą na ten straszny orszak z trwogą, zdziwieniem, podziwem dla wiary Marcina. On ich nie widzi, modli się żarliwie, prowadzony jedną myślą – Matka Boża ich ożywi! Wreszcie dojechał. Prosi ludzi, aby pomogli mu wnieść trumny do Kaplicy. Sam nie śmie wejść. Przed wejściem pada krzyżem i błaga wchodzących, całując po nogach i rękach, o modlitwę. W Kaplicy panuje mrok. Tylko oblicze cudownego wizerunku Matki Jasnogórskiej jaśnieje niespotykanym blaskiem. Nieszpory celebruje bł. ks. Stanisław Oporowski. Modli się kapłan, nieszczęśliwy mąż i ojciec, wznosi modlitwy lud wierny zgromadzony w kaplicy. Płyną dźwięki hymnu Maryi „Magnificat”. Wszyscy czują, że Matka Boża łaskę swą dziś okaże. „Uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest i święte imię Jego…”. Z mar, spod całunów grobowych podniosły się trzy postaci. Okrzyk wdzięczności i miłości wzniósł się do Boga ze wszystkich gardeł. Pieśń dziękczynna zmartwychwstałej matki i dzieci, szczęśliwego ich ojca, dołączyły do chóru wiernych. Sława cudu rozniosła się na cały świat, głosząc chwałę Matki Bożej. Dotarła na dwór cesarza Niemiec - natychmiast sprowadził kopię Cudownego Obrazu do Wiednia. Malarz zapisał na płótnie cud wskrzeszenia. Obraz do dziś wisi na ścianie przy schodach, prowadzących z Sali Rycerskiej do zakrystii przy Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej.

(Relacje opracowane na podst. książki „Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej” zebrane przez o. Aleksandra Łazińskiego, 1938 r.)

Zapytaj o przedmiot

Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Najświętszej Mayi Panny Częstochowskiej