TELEFON i FAX DO NASZEJ KSIĘGARNI
227580359 (+48227580359)

Czy Zen może byc chrześcijański? Studium z filozofii porównawczej religii.

Wysyłka 2 dni robocze
Cena 65,00
Twitter LinkedIn Wykop Facebook
Na początku tej ważnej książki umieszczone są aż trzy przedmowy: ks. prof. Władysława Kowalaka, ks. dr. hab. Aleksandra Posackiego oraz s. Michaeli Pawlik OP.

/.../ Przedmiotem głębokich, merytorycznych analiz autora jest zen, japońska odmiana buddyjskiej szkoły mahajanistycznej, która rozwinęła się w Chinach na skutek styku taoizmu z buddyzmem; można go określić mianem niedogmatycznej parareligii ukierunkowanej na samorealizację i całkowite przebudzenie (oświecenie), które osiągnął Budda po okresie intensywnych ćwiczeń medytacyjnych. Na skutek orientalizacji Zachodu stał się wielce poczytny również w naszym kraju. Autor skoncentrował swoją uwagę na akcentowanej przez zen doniosłości osobistych doświadczeń, a także bezużyteczności rytualnych praktyk i intelektualnej analizy doktryny jako dróg prowadzących to satori (oświecenia) w relacji do zachodniej medytacji i chrześcijańskiej mistyki oraz na możliwości przejęcia niektórych komponentów w praktyce i liturgii Kościoła w świetle nauki Soboru Watykańskiego II, dokumentów posoborowych oraz autorytetów, znawców zagadnienia. Według autora taka możliwość nie istnieje.

W polskiej literaturze przedmiotu jest to dzieło jedyne i wyjątkowe, stanowiące dojrzałą i - trzeba przyznać - udaną próbę obszernej analizy zen w relacji do chrześcijaństwa. Szczególnym walorem dzieła jest jego aktualność z punktu widzenia informacyjnego i praktycznego.

/.../

Problem zagrożeń duchowych

Problem, który podejmuje prof. Włodzimierz Wilowski w książce Czy zen może być chrześcijański?, jest właśnie tego pokroju, a właściwie tej rangi -najwyższej rangi. Na ile zen może być chrześcijański, na ile zaś jego adaptacja w łonie chrześcijaństwa zmienia (a może nie zmienia) serce naszej wiary? Na ile nie zmienia dogmatyki? Kiedy nie staje się zagrożeniem duchowym? A może jednak jest zagrożeniem duchowym, którą to ewentualność często się wycisza, zamykając dyskusję, a nawet ośmieszając? Tymczasem chodzi o sprawy najwyższej wagi, gdyż dotykamy tu problemów soteriologii, życia wiecznego i warunków jego zdobywania, czyli zbawienia. Łączy się to z niezrozumieniem zbawczej tajemnicy Krzyża przez buddystów, o czym pisał jasno, cytowany i analizowany przez Autora, Suzuki.

W tym kontekście, upraszczając nieco wnikliwe analizy Autora, które czytelnik spotka w tej książce i o których samodzielnie wyrobi sobie zdanie, ja zadam kilka pytań od siebie.

1. Czy da się "wysterylizować" doświadczenie zen, a przynajmniej ducha zen, z kontekstu światopoglądu, ściśle związanego z kultem, z którego zen przecież wyrasta? Czy można zostawić ten kult na boku? Czy da się pominąć, a nie tylko zapomnieć fundamentalne filozoficzne i teologiczne błędy buddyzmu? Czy mamy prawo zignorować błędy monizmu, panteizmu, możliwej idolatrii stworzenia czy natury? Czy można zostawić na boku fatalizm koncepcji karmy i antypersonalizm doktryny reinkarnacji, przeciwstawnej orędziu Zmartwychwstania? Czy można też nie dostrzegać realnych zagrożeń duchowych ze strony obecnego w buddyzmie klimatu podstawowych (a nie tylko marginalnych) antychrześcijańskich herezji, a nawet grzechów: ducha gnozy, pelagianizmu czy otwarcia na magię, spirytyzm i mediumizm?

2. Czy doświadczenie - załóżmy, że już uwolnione od problematycznego ideowego, światopoglądowego czy kultycznego kontekstu - o którym mowa, ma charakter naturalistyczny (naturalny) czy może spirytystyczny (praeternaturalny)? Jak to rozeznać, skoro odrzuca się w zen wszelką obiektywną wiedzę i przedmiotowy punkt odniesienia, co wielokrotnie podkreśla Wilowski?

3. Jakie są dowody na związek zen z tym, co absolutne i transcendentne (jaka jest natura samadhi?), a nie tylko naturalne czy - co gorsza - praeternaturalne (pozanaturalne)? Tego ostatniego nie należy mylić z nadprzyrodzonym, które dotyczy świata duchów, zwykle nieżyczliwych, a nawet złych i zwodniczych, wedle tradycji judeochrześcijańskiej oraz islamskiej. Jak pisze Autor, cytując Lassalle'a, jest on przekonany, iż w jego czasach nikt już nie kwestionuje, że oświecenie w zen, podobnie jak inne porównywalne przeżycia w religiach niechrześcijańskich, są prawdziwym przeżyciem Absolutu, choć mają charakter nieosobowy. Tymczasem nie jest to do końca jasne.

Niejasny problem demonologii w buddyzmie

Problematyczne jest w tym kluczu nie tylko usuwanie rozumu oraz problemu dobra i zła (pod hasłem niedualistycznego odrzucenia przedmiotowości), ale też generowanie w sobie pojęcia, a następnie doświadczenia pustki. Tak rozumiana "medytacja bezprzedmiotowa" (pozbawiona "zabezpieczeń" zarówno Rozumu, jak i Objawienia, czyli dogmatycznej Wiary - inaczej niż medytacja ignacjańska), może być formą mediumizmu(złej pustki, otwarcia), otwierającego na opętanie diabelskie. Niepokoi w tym świetle obecność mediumizmu na najwyższym szczeblu buddyjskiego nauczania, czyli podczas wyboru dalajlamy. Korzysta się tam z wyroczni, czyli medium, przez które przemawia Neczung, osobisty opiekun dalajlamów od setek lat. Z chrześcijańskiego punktu widzenia mediumizm radykalnie sprzeciwia się prawdziwej mistyce. Mamy więc kolejny problem. Niepokojący jest także - w świetle powyższego - stosunek buddyzmu do złych duchów czy demonów (chodzi o symbole zła). Buddyzm zen również posiada swoje doświadczenie tego, co demoniczne, a nawet rozwija swoistą demonologię. Wydaje się wszakże, że występuje w tradycji buddyjskiej swoista akceptacja, afirmacja, a nawet kult złych duchów (właściwy dla pogaństwa), który oczywiście może być różnie intepretowany, co jednak i tak ciągle niepokoi, choć dla wielu nie ma to żadnego znaczenia. Czy opis pewnych zaburzeń w praktyce zen, zwanych też"stanami demonicznymi", w jakimś sensie może nawiązywać do doświadczeń opętania, opisywanych przez ks. Malachi Martina cytowanego przez Autora? Jak pisze Wilowski, te ostatnie są interpretacją chrześcijańską możliwych stanów, natomiast nie negując ich istoty, mistrzowie zen wskazują, że demoniczne maky? są oznaką wskazującą na to, iż adept znalazł się na błędnej drodze do oświecenia. Wizje są czasami tak mocne i trwałe, że adept nie jest w stanie uwolnić się od nich, nie jest mu w stanie pomóc także prowadzący go mistrz.

Przeciwstawić się ideologizacji nauki i psychologizmowi

W tym kontekście praca prof. Włodzimierza Wilowskiego wydaje się głosem długo oczekiwanym i potrzebnym. Autor zadaje niezwykle odważne pytania, a ich liczba oraz jakość - nawet jak na znawcę tematu- jest czymś zadziwiającym. Wilowski ma odwagę przeciwstawić się nie tylko poprawności politycznej, ale też związanej z nią ideologizacji nauki, idącej od czasów oświecenia w kierunku materializmu, jako swoistego antymetafizycznego dogmatyzmu czy nihilizmu ontologicznego.

Ów ponowoczesny dogmatyzm otwiera drogę dla ekspansji redukcyjnego i profanicznego zarazem pokantowskiego psychologizmu (np. jungizmu), gdy chodzi o interpretację zjawisk religijnych i duchowych. Ten błąd odrzucił właśnie, także w odniesieniu do jungizmu (do którego odnosi się aż na trzech stronach), dokument watykański na temat New Age z 2003 r. Również tradycja prawosławna mylenie duchowości z psychologią określa jako prelest'. Jest to ponadto forma błędu messaliańskiego, który ciągle powraca w rozmaitych kontekstach. Nie sposób, więc lekceważyć zasad rozeznawania obecnych w duchowości chrześcijańskiej, do których odwołuje się też Autor.

Rozeznanie duchowe a Zbawienie

W tym kontekście fundamentalną kwestią jest stosunek do rzeczywistości zła i cierpienia, który w buddyzmie zbliża się do religii gnozy (ks. prof. T. Dajczer). Łączy się to ze swoistym rozumieniem kwestii fundamentalnej, jaką jest sprawa zbawienia wiecznego. Gnoza akcentuje samopoznanie, ale jako samozbawienie i samowystarczalność pelagianizmu (te aspekty wymienia dokument watykański na temat New Age jako negatywne). Nieprzypadkowo buddyzm (podobnie jak hinduizm), który doskonale odpowiada wszystkim zachodnim ezoterykom (nawet jeśli go upraszczają i deformują), miał silny wpływ na ideologie masońskie (w lożach są często wykłady na temat buddyzmu). Miał też fundamentalny wpływ na poglądy głoszone przez H. Bławatską (związaną z ruchami spirytystycznymi i masonerią) i jej Towarzystwo Teozoficzne, które P.G. Gramaglia określił jako jedną z najbardziej antychrześcijańskich organizacji ostatnich czasów.

Podobnie radykalne pytania - dotyczące kwestii Zbawienia, często dziś pomijanej - stawiają Bracia Prawosławni i Protestanci, dla których niektóre niefrasobliwe eksperymenty duchownych i zakonników stają się poważnym powodem do zgorszenia, co w epoce otwarcia na ekumenizm (a nie tylko na dialog międzyreligijny) ma wielkie znaczenie. Sami katoliccy zakonnicy, jak Jurgens, wycofali się z tych eksperymentów w poczuciu zdrady Chrystusa i Jego Krzyża - w przeciwieństwie do Th. Mertona i H. Lassalle'a, których problematyczne poglądy analizuje Wilowski.

Ważne jest więc stawianie pytań, które wskazują, że różnice mogą być w tej sytuacji większe od podobieństw. Prezentowana książka może wnieść w tym kontekście wiele światła, ze względu na kompetencje Autora w omawianym temacie, który ponadto konfrontuje On z teologią chrześcijańską, także w sposób krytyczny, czego się dzisiaj raczej nie robi lub robi bardzo rzadko.

/.../ mistrzowie zen reklamują go jako medytację, która "jest przed myśleniem i przed religią", więc każdy może praktykować zen i być przez to "lepszym katolikiem, judaistą, muzułmaninem, buddystą" itp. Równie wielu myślicieli powoływało się na daleko idące zbieżności pomiędzy praktyką zen i mistyką chrześcijańską, przypisując zen rolę cudownego leku na duchowe niedomagania ludzi Zachodu. Na jakiej podstawie formułowano tego typu sądy?

W niniejszej pracy prof. Włodzimierza Wilowskiego znajdziemy wyczerpującą odpowiedź na powyższe pytanie. Podziwiam Autora za wielostronną oraz wnikliwą analizę literatury i poglądów różnych myślicieli oceniających wartość praktyki zen. Przyznam, że nie spotkałam równie obiektywnego podejścia do tego zagadnienia. Liczni piszący na temat ćwiczeń zen w jakimś sensie albo je reklamują, albo dyskwalifikują. Tu Autor jest bezstronny. Chcąc dać odpowiedź na pytanie: "Czy zen może być chrześcijański", owe rozmaite opinie na temat zen dogłębnie przeanalizował i porównał z klasyczną mistyką chrześcijańską, by w jej świetle, niezależnie od swoich przekonań, wniknąć w jedną i drugą duchowość. W efekcie tych zabiegów wyciągnął wniosek, że jednak nie da się pogodzić obu duchowości - co zgadza się też z prawami logiki, zgodnie z którymi dwa zdania ze sobą sprzeczne nie mogą być jednocześnie prawdziwe.

Zapytaj o przedmiot

Czy Zen może byc chrześcijański? Studium z filozofii porównawczej religii.