Sobór Papieża Jana. Rewolucja liturgiczna
- Autor: Davies Michael
- Wydawca: Wydawnictwo ANTYK Marcin Dybowski
- Rok wydania: 2011
- Opis fizyczny: a5, str. 364
- Wydanie: Wyd. 1
Michael Treharne Davies (zm. 25 września 2004) był znanym na calym świecie brytyjskim konserwatystą i obrońcą tradycji katolickiej, był autorem wielu książek na temat kryzysu katolicyzmu jaki zapanował po Soborze Watykańskim II. Był prezesem Międzynarodowej Federacji "Una Voce".
Publikowana po raz pierwszy w języku polskim książka jest jedną z trzech, jakie Davies napisał na temat rewolucji liturgicznej:
The Liturgical Revolution, vol. I: Cranmer's Godly Order, Roman Catholic Books
The Liturgical Revolution, vol. II: Pope John's Council , Angelus Press
The Liturgical Revolution, vol. III: Pope Paul's New Mass, Angelus Press
Oto fragment ze wstępu do czwartego już wydania tej książki na Zachodzie:
/.../Najważniejszym wydarzeniem od czasu opublikowania poniższej
książki w 1977 r., odnoszącym się do Drugiego Soboru Watykańskiego,
było zwołanie w listopadzie 1985 r. przez papieża Jana Pawła II
w Rzymie Nadzwyczajnego Synodu Biskupów. Celem Synodu było
ocenienie wpływu Soboru na życie Kościoła. Komisje Episkopalne
poszczególnych krajów dostarczyły raporty na temat efektywności
reform soborowych w swoich krajach.
Gdy doszło do Komisji Episkopatów anglojęzycznych, rezultat
był tak przewidywalny jak wybory w Związku Radzieckim. Sprawozdanie
angielskich biskupów było możliwie najbardziej bezmyślne,
choć tylko odrobinę głupsze niż to zaprezentowane przez hierarchów
ze Stanów Zjednoczonych. Padło tam nawet stwierdzenie, że
jesteśmy w trakcie drugich Zielonych Świąt o takim nasileniu, że te
pierwsze nie mają z nimi porównania. Wszyscy wszędzie są zaangażowani
w nieustający dialog i nieprzerwaną odnowę. Jedyną skazą
na idyllicznym krajobrazie posoborowym jest obecność katolików
wyrażających punkt widzenia mniejszości ekstremistycznej. Ci
katolicy, których przestępstwem jest wierność wobec Magisterium
Kościoła i jego najbardziej czcigodnych tradycji, zostali zadenuncjowani
przez biskupów angielskich za manifestowanie braku tolerancji
i pewnego nowego fundamentalizmu.
Co smutne, ten Synod Nadzwyczajny poparł stanowisko tego
głupiego optymizmu. Dana przez Boga szansa, żeby stawić czoła
faktom posoborowej klęski i zainicjować powrót do Tradycji, została
zaprzepaszczona. W swoim sprawozdaniu końcowym Ojcowie Synodu
ogłosili:
Były trzy powody zwołania tego Synodu: uczcić Drugi Sobór
Watykański, ponownie zatwierdzić jego znaczenie oraz kontynuować
jego pracę. Jesteśmy wdzięczni, że z Bożą pomocą, osiągnęliśmy
wszystkie te cele. Uczciliśmy wspólnie, z całego serca Sobór
Watykański II, jako łaskę od Boga i dar Ducha Świętego, dzięki
temu wiele duchowych korzyści spłynęło na Kościół jako całość, na
partykularne Kościoły i na ludzi naszych czasów. W tym samym
duchu i z radością potwierdziliśmy znaczenie Drugiego Soboru
Watykańskiego jako pełnoprawnego i aktualnego wyrazu wiary
zawartej w świętych Pismach i żywej Tradycji Kościoła. Z tego
powodu postanowiliśmy podążać tą samą drogą, którą wyznaczył
Sobór.
Każdy może zauważyć, że to jest dokładnie takie potwierdzenie,
jakiego można by się spodziewać po synodzie lemingów zdeterminowanych,
by iść naprzód po tej samej ścieżce samozagłady obranej
przez poprzedników 20 lat wcześniej. Dużo bardziej realistyczną
ocenę epoki posoborowej i taką, która zbiega się dokładnie z wyrażoną
w tej książce, kiedy była wydana po raz pierwszy, wyraził
kardynał Joseph Ratzinger (obecny papież przyp. tłum.), Prefekt
Świętej Kongregacji Doktryny Wiary. W angielskiej edycji LOsservatore
Romano z dnia 24 grudnia 1984 r. napisał:
Najwyraźniej wyniki (Soboru Watykańskiego II) wydają się
dramatycznie sprzeczne z oczekiwaniami wszystkich, począwszy
od tych papieża Jana XXIII a skończywszy na tych papieża
Pawła VI: oczekiwaliśmy nowej jedności katolickiej, a zostaliśmy
narażeni na niezgodę, która, używając słów papieża Pawła VI,
przeszła od samokrytycyzmu do samozagłady. Spodziewaliśmy
się nowego entuzjazmu, a wielu się zniechęciło i znudziło. Spodziewaliśmy
się wielkiego kroku naprzód, a zamiast tego stanęliśmy
w obliczu postępującego procesu dekadencji, który rozwinął
się w głównej mierze właśnie dzięki nawoływaniu do powrotu
do Soboru i dlatego przyczynił się do zdyskredytowania Soboru
w oczach wielu. Stąd też bezpośredni rezultat wydaje się negatywny.
Powtarzam tutaj to, co powiedziałem 10 lat temu po
zakończeniu prac: bezsprzecznie i zdecydowanie ten okres był nieprzychylny
dla Kościoła Katolickiego.
Realistyczna ocena kardynała Ratzingera w kwestii posoborowego
katolicyzmu nie zjednała mu przyjaciół w katolickich mediach.
W komentarzu do artykułu wstępnego na temat uległości biskupów
angielskich The Tablet był w stanie jedynie rozkoszować się faktem,
że Opinie kardynała Ratzingera nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Wręcz odwrotnie, jego pesymistyczna i ponura ocena
obecnego stanu Kościoła, która wiedzie go do opłakiwania ostatnich
20 lat i wołania o odnowę, często budzi wyraźne sprzeciwy
(3 sierpnia 1985). Przez dziwny zbieg okoliczności, w tym samym
wydaniu z 3 sierpnia, które chwaliło posłuszeństwo angielskich biskupów,
zamieszczono również list do wydawcy od B.A. Santamarii,
niewątpliwie najznamienitszego australijskiego świeckiego XX wieku.
Pismo The Tablet już wcześniej, w wydaniu z 13 lipca, krytykowało
kardynała Ratzingera za jego pesymizm, a list od pana Santamarii
był odpowiedzią na ten atak. Zauważył on tam, że od Drugiego
Soboru Watykańskiego ponad 80% katolików we Francji, Włoszech
i Holandii nie praktykuje swojej wiary. W jego własnym kraju, Australii,
frekwencja na mszach św. spadła dramatycznie z 53% w 1960 r.
do 25% w 1985 r. Pan Santamaria skomentował to tak:
Jeśli odniesiemy te liczby do przyszłości, abstrahując od możliwości
religijnego cudu, jakich statystyk możemy się spodziewać
za 10 lat? Fakty nie mogą być optymistyczne lub pesymistyczne.
Fakty mogą być tylko prawdziwe lub fałszywe. Jeśli te fakty
są fałszywe, niech będą ukazywane jako takie. Jeśli są prawdziwe,
nie podsumowujmy naszej oceny monumentalnym absurdem
mówiąc, że Duch Święty odnawia coś, co w widoczny sposób
przestaje istnieć, bo niegdyś pełne kościoły świecą dziś pustkami.
Argumentem często używanym przez zwolenników reform posoborowych
jest post hoc non ergo propter hoc (po tym, więc nie
w skutek tego)1 na przykład to, że spadek frekwencji nastąpił po Soborze,
nie jest koniecznie skutkiem Soboru. To, czego ci ludzie nie
chcą przyjąć do wiadomości to fakt, że reformy rzekomo uprawomocniające
Sobór miały na celu zainicjowanie odnowy, a odnowa
musi koniecznie dotyczyć powiększania, a nie zmniejszania. Co odpowiedzieliby
ci ludzie, gdyby ich reformy skończyły się na przykład
masowym wzrostem uczęszczania na msze św., a katolicy, którzy
nie lubią liturgicznych zmian odpowiedzieliby: Post hoc non
ergo propter hoc?
Pod jednym względem Kościół może być porównany do firmy
produkcyjnej. Mam nadzieję, że to porównanie nie wyda się nie na
miejscu i nieodpowiednie. Celem każdego producenta jest przekonać
klientelę, by kupiła jego produkty, woląc je od produktów konkurencji.
Wyobraźmy sobie, że rada nadzorcza powiedzmy na przykład
Ford Motor Company zdecydowała się nadać firmie i swoim produktom
zupełnie nowy wizerunek. Żeby to osiągnąć zrobili radykalne
zmiany w wyglądzie swoich samochodów, wyrzucili wszystkie
wypróbowane i przetestowane metody marketingowe, a promowali
swoje nowe pojazdy w zupełnie inny sposób. Proszę sobie następnie
wyobrazić, że sprzedaż gwałtownie spadła i nie dość, że nie zdobyli
praktycznie żadnych nowych klientów, to jeszcze stracili dużą
większość swoich stałych: w niektórych krajach nawet 80%. Byłoby
niedomówieniem twierdzić, że radzie nadzorczej brakowałoby rozsądku,
gdyby nie widzieli żadnego związku między ich nową polityką
marketingową, a upadkiem swojej firmy. A proszę sobie wyobrazić
reakcję na sytuację, gdy ci sami szefowie nie tylko próbowaliby
usprawiedliwić swoją nową politykę i uwolnić ją od odpowiedzialności
za upadek, ale w dodatku zaprzeczaliby, że w ogóle jakikolwiek
upadek miał miejsce, pomimo faktu, że fabryki Forda byłyby
zamykane kraj po kraju, a sprzedaż byłaby najniższa w dziejach.
Pójdźmy jeszcze o krok dalej i wyobraźmy sobie, że nie zgodzili się
porzucić katastrofalnej polityki, którą przyjęli i wrócić do swoich tradycyjnych
metod, ale postanowili podążać tą samą ścieżką, która
doprowadziła do samo-destrukcji firmy Ford Motor Company. Można
sobie łatwo wywnioskować, że następne spotkanie akcjonariuszy
miałoby dość burzliwy przebieg.
Nie, pan Santamaria ma rację. Jest monumentalnym absurdem
twierdzić, że kiedy pustoszeją niegdyś pełne kościoły, Duch Święty
odnawia coś, co w widoczny sposób przestaje istnieć.
O. Kenneth Baker, Wydawca Homiletic and Pastoral Review
(Przegląd Homiletyczno-pastoralny), poszedł nawet dalej i stwierdził,
że produkt wystawiony na rynek przez dyrektorów Kościoła
Katolickiego w Stanach Zjednoczonych już nie jest tym samym
produktem, który był na rynku przed Drugim Soborem Watykańskim.
W artykule wstępnym do numeru styczniowego 1983 r. napisał:
Jesteśmy świadkami odrzucenia Kościoła hierarchicznego założonego
przez Jezusa Chrystusa, który został zastąpiony przez Amerykański
Kościół Protestancki odseparowany od Rzymu. Ta ocena jest
radykalna i surowa, ale właśnie do niej odnieśliby się wierni katolicy
Zachodu, w których krajach tak się dzieje.
Jeden z najbardziej znamiennych komentarzy na temat owoców
Soboru Watykańskiego II pojawił się w wydaniu National Catholic
Register z 10 października 1982 r., które było poświęcone dwudziestej
rocznicy Soboru, który formalnie został otwarty 11 października
1962 r. Artykuł został napisany przez Michaela Novaka, o którym
wspominam w tej książce kilka razy, który w czasach Soboru był
skrajnym liberałem. Obecnie wydaje się jakoby przeszedł przemianę
w umiarkowanego konserwatystę i jest czymś w rodzaju bicza na
amerykańskich biskupów. Novak przypomniał swoją euforię podczas
otwarcia Soboru i swoje przekonanie, że świat na zawsze będzie inny
i lepszy. Czy to tylko dlatego, że teraz jestem starszy? Bo moje
myśli o dzisiejszym Kościele nie są o wzroście, ale o upadku; nie
o intensywniejszej ortodoksji, ale o większych waśniach i naumyślnej
herezji; nie o pobożniejszym moralnym życiu, ale o rosnącym
niedbalstwie, opieszałości i poddaniu się światu na jego własnych
warunkach. Drugi Sobór Watykański miał odnowić Kościół. A przynajmniej
do pewnego stopnia go rozczłonkował, podzielił i osłabił.
W marcowym wydaniu z 1985 r. w swoim dzienniku Christian
Order o. Paul Crane SJ wyraził bardzo jasno, co dzieje się w posoborowym
Kościele: Kościół stanął w obliczu nowej treści wiary
i moralnych praktyk, propagowanych w samym Kościele przez tych,
którzy nazywają siebie katolikami. W zasadzie powstała nowa religia.
Nowa wiara, nie głównie w Boga, ale w człowieka. Skoncentrowana
raczej na człowieku niż na służbie Bogu. Wydanie Homiletic
i Pastoral Review z czerwca 1986 r. zawierało artykuł kardynała Ratzingera,
w którym ubolewał on nad pojawieniem się nowej idei Ludu
Bożego, w której Bóg oznacza tylko samych ludzi, a w liturgii ci
ludzie wielbią tylko samych siebie.
Żeby żaden czytelnik nie zwątpił po przeczytaniu tej książki, warto
pamiętać, że mamy obietnicę Naszego Pana, że Jego Kościół przetrwa
dopóki On nie powróci. A przetrwa w dokładnie takim samym
stanie, w jakim On go ustanowił rządzonego hierarchicznie, zbudowanego
na Piotrze Skale. Kościół założony przez Naszego Pana
nie może upaść. Jest bez skazy. Bramy piekieł nigdy Go nie przemogą,
nawet jeśli czasami gwałtowne burze chcą go zatopić, a sam
Piotr wydaje się wahać. Kościół może się zmniejszyć i stracić swój
wpływ. Wszystkie kraje mogą odejść od wiary i nigdy nie wrócić,
jak to się stało w przeszłości, ale Kościół musi wciąż trwać i będzie,
aż do końca czasu, ad finem saeculorum usque firma stabit,2 by cytować
pocieszające słowa Konstytucji Dogmatycznej Pastor Aeternus
Pierwszego Soboru Watykańskiego. Obowiązkiem wiernych katolików
w naszych czasach jest uniknięcie rozpaczy i pozostanie w zasięgu
Barki Piotra za wszelką cenę. Papież Leon XIII ostrzegał nas
w swojej encyklice Satis cognitum, że:
W związku z tym, że Kościół Chrystusowy jest jeden i niezmienny
na zawsze, ci, którzy go opuszczają, odchodzą od woli
i rozkazu Chrystusa Pana. Schodząc ze ścieżki zbawienia, wchodzą
na ścieżkę wiecznego potępienia.
By zakończyć nutą optymizmu i nadziei, Matka Boża z Fatimy
obiecała, że na koniec Jej Niepokalane Serce zatriumfuje. Bardziej
niż zwykle, tutaj na tym padole łez, musimy uczynić Ją naszą najlepszą
Orędowniczką i Orędowniczką Kościoła, którego jest Matką.
Michael Davies
18 luty 1987 r.
Dzień świętej Bernadetty
Zapytaj o przedmiot
Sobór Papieża Jana. Rewolucja liturgiczna