TELEFON i FAX DO NASZEJ KSIĘGARNI
227580359 (+48227580359)

Sobór Papieża Jana. Rewolucja liturgiczna

Wysyłka 2 dni robocze
Cena 58,00
Twitter LinkedIn Wykop Facebook

Michael Treharne Davies (zm. 25 września 2004) był znanym na calym świecie brytyjskim konserwatystą i obrońcą tradycji katolickiej, był autorem wielu książek na temat kryzysu katolicyzmu jaki zapanował po Soborze Watykańskim II. Był prezesem Międzynarodowej Federacji "Una Voce".

Publikowana po raz pierwszy w języku polskim książka jest jedną z trzech, jakie Davies napisał na temat rewolucji liturgicznej:

The Liturgical Revolution, vol. I: Cranmer's Godly Order, Roman Catholic Books

The Liturgical Revolution, vol. II: Pope John's Council , Angelus Press

The Liturgical Revolution, vol. III: Pope Paul's New Mass, Angelus Press

Oto fragment ze wstępu do czwartego już wydania tej książki na Zachodzie:

/.../Najważniejszym wydarzeniem od czasu opublikowania poniższej książki w 1977 r., odnoszącym się do Drugiego Soboru Watykańskiego, było zwołanie w listopadzie 1985 r. przez papieża Jana Pawła II w Rzymie Nadzwyczajnego Synodu Biskupów. Celem Synodu było ocenienie wpływu Soboru na życie Kościoła. Komisje Episkopalne poszczególnych krajów dostarczyły raporty na temat efektywności reform soborowych w swoich krajach.

Gdy doszło do Komisji Episkopatów anglojęzycznych, rezultat był tak przewidywalny jak wybory w Związku Radzieckim. Sprawozdanie angielskich biskupów było możliwie najbardziej bezmyślne, choć tylko odrobinę głupsze niż to zaprezentowane przez hierarchów ze Stanów Zjednoczonych. Padło tam nawet stwierdzenie, że jesteśmy w trakcie drugich Zielonych Świąt o takim nasileniu, że te pierwsze nie mają z nimi porównania. Wszyscy wszędzie są zaangażowani w nieustający dialog i nieprzerwaną odnowę. Jedyną skazą na idyllicznym krajobrazie posoborowym jest obecność katolików wyrażających „punkt widzenia mniejszości ekstremistycznej”. Ci katolicy, których przestępstwem jest wierność wobec Magisterium Kościoła i jego najbardziej czcigodnych tradycji, zostali zadenuncjowani przez biskupów angielskich za manifestowanie „braku tolerancji i pewnego nowego fundamentalizmu”.

Co smutne, ten Synod Nadzwyczajny poparł stanowisko tego głupiego optymizmu. Dana przez Boga szansa, żeby stawić czoła faktom posoborowej klęski i zainicjować powrót do Tradycji, została zaprzepaszczona. W swoim sprawozdaniu końcowym Ojcowie Synodu ogłosili:

Były trzy powody zwołania tego Synodu: uczcić Drugi Sobór Watykański, ponownie zatwierdzić jego znaczenie oraz kontynuować jego pracę. Jesteśmy wdzięczni, że z Bożą pomocą, osiągnęliśmy wszystkie te cele. Uczciliśmy wspólnie, z całego serca Sobór Watykański II, jako łaskę od Boga i dar Ducha Świętego, dzięki temu wiele duchowych korzyści spłynęło na Kościół jako całość, na partykularne Kościoły i na ludzi naszych czasów. W tym samym duchu i z radością potwierdziliśmy znaczenie Drugiego Soboru Watykańskiego jako pełnoprawnego i aktualnego wyrazu wiary zawartej w świętych Pismach i żywej Tradycji Kościoła. Z tego powodu postanowiliśmy podążać tą samą drogą, którą wyznaczył Sobór.

Każdy może zauważyć, że to jest dokładnie takie potwierdzenie, jakiego można by się spodziewać po synodzie lemingów zdeterminowanych, by iść naprzód po tej samej ścieżce samozagłady obranej przez poprzedników 20 lat wcześniej. Dużo bardziej realistyczną ocenę epoki posoborowej i taką, która zbiega się dokładnie z wyrażoną w tej książce, kiedy była wydana po raz pierwszy, wyraził kardynał Joseph Ratzinger (obecny papież – przyp. tłum.), Prefekt Świętej Kongregacji Doktryny Wiary. W angielskiej edycji L’Osservatore Romano z dnia 24 grudnia 1984 r. napisał: Najwyraźniej wyniki (Soboru Watykańskiego II) wydają się dramatycznie sprzeczne z oczekiwaniami wszystkich, począwszy od tych papieża Jana XXIII a skończywszy na tych papieża Pawła VI: oczekiwaliśmy nowej jedności katolickiej, a zostaliśmy narażeni na niezgodę, która, używając słów papieża Pawła VI, przeszła od samokrytycyzmu do samozagłady. Spodziewaliśmy się nowego entuzjazmu, a wielu się zniechęciło i znudziło. Spodziewaliśmy się wielkiego kroku naprzód, a zamiast tego stanęliśmy w obliczu postępującego procesu dekadencji, który rozwinął się w głównej mierze właśnie dzięki nawoływaniu do powrotu do Soboru i dlatego przyczynił się do zdyskredytowania Soboru w oczach wielu. Stąd też bezpośredni rezultat wydaje się negatywny. Powtarzam tutaj to, co powiedziałem 10 lat temu po zakończeniu prac: bezsprzecznie i zdecydowanie ten okres był nieprzychylny dla Kościoła Katolickiego.

Realistyczna ocena kardynała Ratzingera w kwestii posoborowego katolicyzmu nie zjednała mu przyjaciół w katolickich mediach. W komentarzu do artykułu wstępnego na temat uległości biskupów angielskich The Tablet był w stanie jedynie rozkoszować się faktem, że „Opinie kardynała Ratzingera nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Wręcz odwrotnie, jego pesymistyczna i ponura ocena obecnego stanu Kościoła, która wiedzie go do opłakiwania ostatnich 20 lat i wołania o „odnowę”, często budzi wyraźne sprzeciwy” (3 sierpnia 1985). Przez dziwny zbieg okoliczności, w tym samym wydaniu z 3 sierpnia, które chwaliło posłuszeństwo angielskich biskupów, zamieszczono również list do wydawcy od B.A. Santamarii, niewątpliwie najznamienitszego australijskiego świeckiego XX wieku. Pismo The Tablet już wcześniej, w wydaniu z 13 lipca, krytykowało kardynała Ratzingera za jego „pesymizm”, a list od pana Santamarii był odpowiedzią na ten atak. Zauważył on tam, że od Drugiego Soboru Watykańskiego ponad 80% katolików we Francji, Włoszech i Holandii nie praktykuje swojej wiary. W jego własnym kraju, Australii, frekwencja na mszach św. spadła dramatycznie z 53% w 1960 r. do 25% w 1985 r. Pan Santamaria skomentował to tak:

Jeśli odniesiemy te liczby do przyszłości, abstrahując od możliwości religijnego cudu, jakich statystyk możemy się spodziewać za 10 lat? Fakty nie mogą być „optymistyczne” lub „pesymistyczne”. Fakty mogą być tylko prawdziwe lub fałszywe. Jeśli te fakty są fałszywe, niech będą ukazywane jako takie. Jeśli są prawdziwe, nie podsumowujmy naszej oceny monumentalnym absurdem mówiąc, że Duch Święty „odnawia” coś, co w widoczny sposób przestaje istnieć, bo niegdyś pełne kościoły świecą dziś pustkami. Argumentem często używanym przez zwolenników reform posoborowych jest post hoc non ergo propter hoc (po tym, więc nie w skutek tego)1 na przykład to, że spadek frekwencji nastąpił po Soborze, nie jest koniecznie skutkiem Soboru. To, czego ci ludzie nie chcą przyjąć do wiadomości to fakt, że reformy rzekomo uprawomocniające Sobór miały na celu zainicjowanie odnowy, a odnowa musi koniecznie dotyczyć powiększania, a nie zmniejszania. Co odpowiedzieliby ci ludzie, gdyby ich reformy skończyły się na przykład masowym wzrostem uczęszczania na msze św., a katolicy, którzy nie lubią liturgicznych zmian odpowiedzieliby: „Post hoc non ergo propter hoc”?

Pod jednym względem Kościół może być porównany do firmy produkcyjnej. Mam nadzieję, że to porównanie nie wyda się nie na miejscu i nieodpowiednie. Celem każdego producenta jest przekonać klientelę, by kupiła jego produkty, woląc je od produktów konkurencji. Wyobraźmy sobie, że rada nadzorcza powiedzmy na przykład Ford Motor Company zdecydowała się nadać firmie i swoim produktom zupełnie nowy wizerunek. Żeby to osiągnąć zrobili radykalne zmiany w wyglądzie swoich samochodów, wyrzucili wszystkie wypróbowane i przetestowane metody marketingowe, a promowali swoje nowe pojazdy w zupełnie inny sposób. Proszę sobie następnie wyobrazić, że sprzedaż gwałtownie spadła i nie dość, że nie zdobyli praktycznie żadnych nowych klientów, to jeszcze stracili dużą większość swoich stałych: w niektórych krajach nawet 80%. Byłoby niedomówieniem twierdzić, że radzie nadzorczej brakowałoby rozsądku, gdyby nie widzieli żadnego związku między ich nową polityką marketingową, a upadkiem swojej firmy. A proszę sobie wyobrazić reakcję na sytuację, gdy ci sami szefowie nie tylko próbowaliby usprawiedliwić swoją nową politykę i uwolnić ją od odpowiedzialności za upadek, ale w dodatku zaprzeczaliby, że w ogóle jakikolwiek upadek miał miejsce, pomimo faktu, że fabryki Forda byłyby zamykane kraj po kraju, a sprzedaż byłaby najniższa w dziejach. Pójdźmy jeszcze o krok dalej i wyobraźmy sobie, że nie zgodzili się porzucić katastrofalnej polityki, którą przyjęli i wrócić do swoich tradycyjnych metod, ale postanowili „podążać tą samą ścieżką”, która doprowadziła do samo-destrukcji firmy Ford Motor Company. Można sobie łatwo wywnioskować, że następne spotkanie akcjonariuszy miałoby dość burzliwy przebieg.

Nie, pan Santamaria ma rację. Jest monumentalnym absurdem twierdzić, że kiedy pustoszeją niegdyś pełne kościoły, „Duch Święty odnawia coś, co w widoczny sposób przestaje istnieć”. O. Kenneth Baker, Wydawca Homiletic and Pastoral Review (Przegląd Homiletyczno-pastoralny), poszedł nawet dalej i stwierdził, że „produkt” wystawiony na rynek przez „dyrektorów” Kościoła Katolickiego w Stanach Zjednoczonych już nie jest tym samym „produktem”, który był na rynku przed Drugim Soborem Watykańskim. W artykule wstępnym do numeru styczniowego 1983 r. napisał: „Jesteśmy świadkami odrzucenia Kościoła hierarchicznego założonego przez Jezusa Chrystusa, który został zastąpiony przez Amerykański Kościół Protestancki odseparowany od Rzymu”. Ta ocena jest radykalna i surowa, ale właśnie do niej odnieśliby się wierni katolicy Zachodu, w których krajach tak się dzieje.

Jeden z najbardziej znamiennych komentarzy na temat owoców Soboru Watykańskiego II pojawił się w wydaniu National Catholic Register z 10 października 1982 r., które było poświęcone dwudziestej rocznicy Soboru, który formalnie został otwarty 11 października 1962 r. Artykuł został napisany przez Michaela Novaka, o którym wspominam w tej książce kilka razy, który w czasach Soboru był skrajnym liberałem. Obecnie wydaje się jakoby przeszedł przemianę w umiarkowanego konserwatystę i jest czymś w rodzaju bicza na amerykańskich biskupów. Novak przypomniał swoją euforię podczas otwarcia Soboru i swoje przekonanie, że świat na zawsze będzie inny – i lepszy. „Czy to tylko dlatego, że teraz jestem starszy? Bo moje myśli o dzisiejszym Kościele nie są o wzroście, ale o upadku; nie o intensywniejszej ortodoksji, ale o większych waśniach i naumyślnej herezji; nie o pobożniejszym moralnym życiu, ale o rosnącym niedbalstwie, opieszałości i poddaniu się światu na jego własnych warunkach. Drugi Sobór Watykański miał odnowić Kościół. A przynajmniej do pewnego stopnia go rozczłonkował, podzielił i osłabił.”

W marcowym wydaniu z 1985 r. w swoim dzienniku Christian Order o. Paul Crane SJ wyraził bardzo jasno, co dzieje się w posoborowym Kościele: „Kościół stanął w obliczu nowej treści wiary i moralnych praktyk, propagowanych w samym Kościele przez tych, którzy nazywają siebie katolikami. W zasadzie powstała nowa religia. Nowa wiara, nie głównie w Boga, ale w człowieka. Skoncentrowana raczej na człowieku niż na służbie Bogu.” Wydanie Homiletic i Pastoral Review z czerwca 1986 r. zawierało artykuł kardynała Ratzingera, w którym ubolewał on nad pojawieniem się nowej idei Ludu Bożego, w której „Bóg” oznacza tylko samych ludzi, a w liturgii ci ludzie wielbią tylko samych siebie.

Żeby żaden czytelnik nie zwątpił po przeczytaniu tej książki, warto pamiętać, że mamy obietnicę Naszego Pana, że Jego Kościół przetrwa dopóki On nie powróci. A przetrwa w dokładnie takim samym stanie, w jakim On go ustanowił – rządzonego hierarchicznie, zbudowanego na Piotrze Skale. Kościół założony przez Naszego Pana nie może upaść. Jest bez skazy. Bramy piekieł nigdy Go nie przemogą, nawet jeśli czasami gwałtowne burze chcą go zatopić, a sam Piotr wydaje się wahać. Kościół może się zmniejszyć i stracić swój wpływ. Wszystkie kraje mogą odejść od wiary i nigdy nie wrócić, jak to się stało w przeszłości, ale Kościół musi wciąż trwać i będzie, aż do końca czasu, ad finem saeculorum usque firma stabit,2 by cytować pocieszające słowa Konstytucji Dogmatycznej Pastor Aeternus Pierwszego Soboru Watykańskiego. Obowiązkiem wiernych katolików w naszych czasach jest uniknięcie rozpaczy i pozostanie w zasięgu Barki Piotra za wszelką cenę. Papież Leon XIII ostrzegał nas w swojej encyklice Satis cognitum, że: W związku z tym, że Kościół Chrystusowy jest jeden i niezmienny na zawsze, ci, którzy go opuszczają, odchodzą od woli i rozkazu Chrystusa Pana. Schodząc ze ścieżki zbawienia, wchodzą na ścieżkę wiecznego potępienia.

By zakończyć nutą optymizmu i nadziei, Matka Boża z Fatimy obiecała, że na koniec Jej Niepokalane Serce zatriumfuje. Bardziej niż zwykle, tutaj na tym padole łez, musimy uczynić Ją naszą najlepszą Orędowniczką i Orędowniczką Kościoła, którego jest Matką.

Michael Davies

18 luty 1987 r.

Dzień świętej Bernadetty

Zapytaj o przedmiot

Sobór Papieża Jana. Rewolucja liturgiczna